KLUB
INTELIGENCJI
KATOLICKIEJ

IM. STEFANA KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO
ul. Sienkiewicza 13, 26-600 RADOM


Jan Rejczak - prezes KIK

Protesty pracownicze
w świetle encykliki Laborem exercens

W demokratycznym państwie strajk, czyli zaprzestanie pracy, aby wywrzeć skuteczny nacisk na pracodawcę, jest legalnym środkiem upominania się pracowników o sprawiedliwe warunki pracy i słuszną zapłatę.
We wrześniu 1981 roku, kiedy w totalitarnej, rządzonej przez komunistów Polsce, związek zawodowy "Solidarność" wywalczył już prawo do strajków, Jan Paweł II ogłosił społeczną encyklikę o pracy ludzkiej: Laborem exercens. Papież podkreślił w niej .. "że strajk pozostaje poniekąd środkiem ostatecznym. Nie można go nadużywać. Nie można zwłaszcza nadużywać go dla rozgrywek "politycznych". Ponadto nie należy nigdy zapominać o tym, że nieodzowne usługi dla życia społecznego winny być zawsze zabezpieczone, w razie konieczności nawet przy pomocy odpowiednich środków prawnych. Nadużywanie strajku może prowadzić do paraliżowania całego życia społeczno-ekonomicznego, co jest sprzeczne z wymogami wspólnego dobra społeczeństwa, które odpowiada także właściwie rozumianej naturze samej pracy".
Jestem przekonany, że słowa tej Encykliki mają nieprzemijającą wartość i ułatwiają nam kształtowanie rzetelnych poglądów także i na bieżące protesty pracownicze. Wyjątkowo dramatyczne są protesty pracowników realizujących wyższe cele, których praca związana jest ze szczególną misją publiczną. Do nich z pewnością należą nie tylko pracownicy różnych służb odpowiedzialnych za zdrowie i życie ludzkie, za bezpieczeństwo publiczne, ale także wychowawcy i nauczyciele. Rządzący powinni bardzo dbać o te misyjne grupy pracownicze, aby zapewnić im pełne prawo do godziwego utrzymania siebie i rodziny. Praktyka ostatnich lat pokazuje, że tak nie jest. Bez mała wszystkie kolejne rządy, przeprowadzając "doniosłe" reformy ekonomiczne myślą przede wszystkim o zapewnieniu wysokich płac dla siebie, dla parlamentarzystów, różnych menedżerów gospodarczych, bankowców. Natomiast o pielęgniarkach, lekarzach, nauczycielach czy policjantach politycy pamiętają tylko w programach partyjnych i obietnicach wyborczych. Kiedy już zaczną rządzić szybka tracą pamięć i obietnic nie realizują. Być może liczą na to, że wspomniani pracownicy, świadomi swojego etosu i powołania, nie zastrajkują i nie upomną się o lepsze warunki pracy i płacy, chociaż dzieje się im krzywda.
Dobrze się stało, że jedenastodniowy strajk radomskich pielęgniarek i położnych zakończył się porozumieniem i nie spełniła się groźba zamknięcia kolejnych oddziałów szpitala. Spór zbiorowy pielęgniarek z dyrekcją szpitala ma już długą historię. Został wszczęty w styczniu bieżącego roku. Pielęgniarki domagały się m.in. podwyżki pensji, unormowania czasu pracy oraz regulacji siatki płac. O swoje prawa pielęgniarki walczyły samotnie. Do sporu nie przyłączyły się inne związki zawodowe, a w szpitalu jest ich kilkanaście. Być może spowodowało to powszechne odczucie zlekceważenia protestu. Wprawdzie trwały negocjacje i mediacje, ale wydawało się, że tak naprawdę nikt nie chce, czy też nie może przyjąć na siebie odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Dopiero, kiedy pielęgniarki zastrajkowały, w Radomiu pojawił się wiceminister zdrowia, wicewojewoda, przyjechały telewizyjne ekipy. Odbyła się również uliczna pikieta solidarnościowa z udziałem kilkuset pielęgniarek z całej Polski.
Dziś, po tym strajku trudno już ukryć, że służba zdrowia sama w sobie jest chora, a jej reforma utknęła na nieakceptowanym przez społeczeństwo pomyśle prywatyzacji szpitali. Wiele wskazuje na to, że ministerstwo zdrowia nie daje sobie rady z narastającymi problemami. W systemie ochrony zdrowia brakuje pieniędzy, zwalnia się pracowników. Podejmowane dotychczas przez rząd działania zdają się prowadzić jedynie do rychłego upadku publicznych szpitali. Tak stało się już na Mazowszu. Otóż Sejmik Mazowiecki, w moim przekonaniu pod wyraźnym naciskiem rządu, na sesji 27 lipca 2009 roku rozpoczął procedurę likwidacji kilku samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej, dla których jest organem tworzącym, a wśród nich Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Siedlcach. W jego miejsce utworzono spółkę prawa handlowego pod firmą "Mazowiecki Szpital Wojewódzki w Siedlcach" Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Podstawowym celem działalności tej Spółki będzie utworzenie od 1 stycznia 2010 roku niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej. Wprawdzie w uchwale Sejmiku znajduje się zapis, że "utworzony, przez Spółkę niepubliczny zakład opieki zdrowotnej ...zapewni osobom korzystającym dotychczas ze świadczeń zdrowotnych w tym Szpitalu dalsze nieprzerwane korzystanie z tych świadczeń bez istotnego ograniczenia ich dostępności, warunków i jakości poszczególnych rodzajów świadczeń", ale nie trudno zauważyć jak szerokie pole do interpretacji przez nowych, prywatnych już właścicieli szpitala, daje mało wyraźny i niejednoznaczny zapis "bez istotnego ograniczenia ich dostępności".
Nie da się wykluczyć, że realizację podobnego scenariusza "przekształcenia" jak w Siedlcach, zaplanowano także dla Radomskiego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Tytusa Chałubińskiego, a służyć temu mogło podtrzymywanie tak długiego i dramatycznego przebiegu protestu pielęgniarek i położnych.
Radomski Szpital, od początku swojego istnienia, jest publicznym zakładem opieki zdrowotnej, a jego organem tworzącym jest od 1992 roku samorząd Miasta Radomia, działający dziś na prawach powiatu. Wykazywana troska o radomski Szpital zarówno przez Radę Miejską, jak też Prezydenta Miasta Radomia daje gwarancję, że samorząd Radomia nie jest i nie powinien być także w przyszłości zainteresowany ani likwidacją Szpitala, ani jego prywatyzacją.
To jest po prostu nasz Szpital, a wszyscy mieszkańcy Radomia są jego właścicielami!

 

Wszystkie informacjePowrót do strony głównej