Poniżej przedstawiamy pełny tekst wystąpienia Lechosława Wąsika wygłoszony w KIK-u Radom na spotkaniu klubowym w dniu 30 czerwca 2010 r.
Uczestnicy wojny w 1410 roku związani z regionem radomskim
Studiując Kroniki Długosza, Historię Dyplomacji Polskiej, herbarze zauważymy, że znacznie częściej niż z innych regionów Polski wymieniane są w nich osoby związane z ówczesnym powiatem radomskim czy też miejscowościami, które w najnowszych czasach łączą związki z Radomiem. Najwybitniejszym i najbardziej wpływowym Polakiem w tamtym okresie był podkanclerzy królestwa Mikołaj Trąba. Wraz z księciem Witoldem i Jagiełłą wziął udział pod koniec 1409r. w kilkudnowej naradzie w Brześciu. Opracowano na niej plan wojny z Zakonem. Zakładał on koncentrację wojsk unii pod Czerwińskiem i marsz na Malbork. Nie wiemy jaki wkład miał w opracownie planu podkanclerzy Trąba ale większość historyków uważa, że był to "wybitny umysł epoki".
|
Prymas Mikołaj Trąba |
Można spotkać się także z powiedzeniem: "żeby Trąba nie był Trąbą (trąbą ?) to byłby papieżem". Na soborze w Konstancji (1417r) brał udział w konklawe i nawet otrzymał kilka głosów. Myślę, że to nie przymioty jego umysłu ale pochodzenie było jedną z przeszkód do otrzymania najwyższej godności w Kościele.
Urodził się około 1358 r. Był synem Jakuba księdza, scholastyka, dziekana sandomierskiego i Elżbiety pochodzącej z rodziny mieszczańskiej. Matka jego wyszła za mąż za sołtysa Okaliny, Wilhelma herbu Trąby, a ten go usynowił. Kiedy Mikołaj został spowiednikiem i mężem zaufania króla Władysława Jagiełły, pomógł ojczymowi zostać zarządcą królewszczyzn w województwie krakowskim oraz sandomierskim. Trzykrotnie Mikołaj Trąba przy awansach musiał otrzymać dyspensę papieży "co do nieregularności wadliwego urodzenia". Mimo to doszedł do godności arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz został pierwszym Prymasem Polski. Od tej pory te dwa tytuły są ze sobą związane. Najcięższe misje wykonywał osobiście. Podczas wyjazdu do Wiednia w celu uregulowania zerwanych zaręczyn królowej Jadwigi i księcia Wilhelma Habsburga został nawet na trzy lata uwięziony. Strona zrywająca kontrakt zaręczynowy, ślubny miała wypłacić odszkodowanie w kwocie 200 tys dukatów (wartość 1000 wsi). Obronił przed papieżem legalność małżeństwa królowej Jadwigi i Jagiełły. Nie można mu także odmówić wielkiego patriotyzmu. Za swoje oraz pożyczone pieniądze sfinansował polską delegację na sobór w Konstancji (1414-1418 r.) Wraz z orszakiem liczyła ona dwieście koni. Polacy szczodrze obdarowywali prezentami kardynałów, książąt. Wśród delegatów były osoby duchowne np. biskupi płocki, poznański i świeckie jak Zawisza Czarny czy rektor Uniwersytetu Krakowskiego Paweł Włodkowic. W Konstancji zajmowano się nie tylko sprawami Kościoła, ale i między innymi sporem Polski z Zakonem Krzyżackim. Sobór przybrał charakter ogólnoeuropejskiego parlamentu. Jego uczestnicy dzielili się na nacje. Polacy, Czesi, Szkoci, Węgrzy i Skandynawowie wchodzili w skład nacji niemieckiej. Arcybiskup Mikołaj Trąba występował zarówno w interesie kościoła polskiego jak i Rzeczpospolitej oraz króla. Odmówił nawet przyjęcia ofiarowanej mu godności kardynalskiej w obawie przed nadmiernym uzależnieniem od papieża, zadowolił się tytułem prymasa. Wyjazd do Konstancji zrujnował go finansowo, umarł w biedzie i długach 1422 roku. Historycy Mikołaja Trąbę postrzegają przede wszystkim jako wybitnego polityka, dyplomatę, drugą osobę w państwie. Był on zwolennikiem militarnego zniszczenia Zakonu Krzyżackiego. W lipcu 1409r. uchwalono na zjeździe w Łęczycy, że w przypadku zaatakowania Litwy Polska udzieli jej pomocy. Pomoc nie musiała oznaczać wojny z Zakonem. Wysłany na rozmowy do Malborka arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Kurowski poinformował wielkiego mistrza, że jeśli jego wojska uderzą na Litwę to Prusy zostaną zaatakowane przez Polskę. Jagiełło na spotkaniu w 1414r. z wielkim mistrzem zaprzeczył słowom arcybiskupa. Prawdopodobnie hierarcha otrzymał taką instrukcję od podkanclerzego Mikołaja Trąby, który faktycznie sprawował urząd kanclerza i z tego tytułu kierował polską polityką zagraniczną. Efektem tej wypowiedzi było uderzenie w 1409r. nie na Litwę ale na "głowę"(słowa Ulryka von Jungingen) czyli Polskę. Podkanclerzy jako wróg Zakonu nie zgadzał się na przerwanie w 1410 r. oblężenia Malborka. Pod Grunwaldem walczyła wystawiona przez Mikołaja Trąbę rycerska chorągiew - nr 44. Był on także członkiem ośmioosobowej tajnej rady powołanej na czas rozprawy z Zakonem. Tuż przed bitwą wyspowiadał króla. W czasie jej trwania udało mu się zawrócić(Długosz pisze, że dwukrotnie) na pole walki najemnych rycerzy czeskich, którzy cofając się (uciekając?) dotarli do polskiego obozu. Ich chorąży Jan Sarnowski posądzony o tchórzostwo, czy też próbę zdrady, okrył się hańbą Po powrocie do Czech żona nie chciała wpuścić go do zamku ani też do łoża małżeńskiego Ponoć ze zgryzoty wkrótce zmarł.Trzeba dodać, że zwinięcie sztandaru przez chorążego oznaczało rozkaz do wycofania się z pola walki np. dla uzupełnienia uzbrojenia czy przegrupowania. Mikołaj Trąba z regionem radomskim związany był poprzez prebendę w Odechowie. Aby ją otrzymać musiał najpierw wybudować tam kościół. Postawiono go chyba na pogańskim? cmentarzu bo przy pracach budowlanych znaleziono sporo ludzkich kości. W połowie XV w. dochody z odechowskiej prebendy czerpał historyk Jan Długosz. Do wysokich rangą i znaczeniem dowódców, którzy pod Grunwaldem wykazali się odwagą należał Andrzej herbu Ciołek piszący się z Żelechowa (k. Warki). Cnoty rycerskie wyssał chyba z mlekiem matki Elżbiety siostry Mikołaja herbu Sulima ojca Zawiszy Czarnego z Garbowa k. Sandomierza. Pod Grunwaldem dowodził 3 chorągwią - nadworną (dworską), która wraz z małopolskim rycerstwem zadała Krzyżakom decydujący cios. Liczyła ona ok. 100 kopii czyli ciężkozbrojnych kopijników i ok. 200 lżej zbrojnych konnych strzelców. Pod rozkazami miał doborowych rycerzy sławnych nie tylko w Polsce. Doceniano jego umiejętności bo powierzano mu później dowodzenie oddziałami nawet 20 razy większymi od rycerskiej chorągwi. Krzyżacy uważali go za najzdolniejszego polskiego dowódcę. Piastował także różne urzędy, godności, aby ostatecznie w 1434 roku zostać starostą generalnym Wielkopolski. Zmarł czternaście lat później. Ród Ciołków z którego się wywodził zamieszkiwał tereny leżące na północ i północny zachód od Radomia.
|
Kardynał Zbigniew Oleśnicki (Jan Bąkowski, olej) | W południowej zaś części regionu radomskiego miał swoje siedziby ród Dębno. W Siennie urodził się dnia 5.XII.1389 r. Zbigniew Oleśnicki. Matka jego to Dobruchna h. Sulima z Rożnowa. Imię otrzymał po dziadku właścicielu m.in. Oleśnicy, Sienna, Krzyżanowic. Ojciec Jan(czasami pisał się z Sienna) pełnił urząd sędziego krakowskiego i to do niego mieli się zgłosić na Św. Marcina (1410 r.) rycerze wzięci do niewoli na polach Grunwaldu. Zbigniew wykazał tam bystrość umysłu i być może jemu to król zawdzięczał uratowanie życia. Pełnił wtedy funkcję sekretarza królewskiego. Wyznaczony został do ścisłego ośmioosobowego grona strzegącego monarchę. Przed końcową fazą bitwy przy ataku 16 krzyżackich chorągwi zbliżył się do nich rycerz krzyżacki, który wyjechał z otoczenia wielkiego mistrza. Mimo zwiniętego królewskiego proporca rozpoznał Jagiełłę i zaatakował. Z pomocą pośpieszył mu tylko będący bez zbroi Zbigniew Oleśnicki. Uderzając napastnika złamaną włócznią w bok zwalił go z konia. Król też zadał mu cios a inni gościa krzyżackiego dobili i obłupili. Tym pechowcem okazał się Łużyczanin z Ecber Dypold von Köckeritz. Jego śmierć zszokowała przyglądających się temu pojedynkowi rycerzy niemieckich. O niehonorowym postępku Oleśnickiego doniesiono nawet papieżowi oskarżając go przy tym o przelanie krwi. W 1411 roku wraz z polską delegacją udał się on do Rzymu. Posłowie obdarowali Ojca Świętego bogatymi prezentami (złote naczynia,futra podbite sobolami). Polacy starali się obarczyć Zakon Krzyżacki całkowitą winą za przelanie chrześcijańskiej krwi. Ponadto musieli zatrzeć złe wrażenie związane z obecnością pod Grunwaldem niewiernych psów (Tatarów) i kacerzy(Rusinów). W pewnym stopniu ww. cele osiągnięto. Nic natomiast nie zyskał notariusz królewski Zbigniew Oleśnicki. Na dyspensę papieża ze zmazy za swój czyn musiał czekać aż do 9.VII.1423 roku. Pozwoliła mu ona na przyjęcie 18.XII święceń kapłańskich a dzień później sakry biskupiej. Niewiele brakowało a nie dożyłby tej chwili. Na sądzie polubownym (spór z Zakonem) we Wrocławiu (1420r) niepomyślnym dla nas, "wygłosił twardą mowę". Przysłuchujący się jej król węgierski, włoski, niemiecki Zygmunt Luksemburski kazał go utopić. Na skutek próśb zgromadzonych dostojników m.in. Mikołaja Trąby darował mu jednak życie. W rok po śmierci(1422r) prymasa Trąby, biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki zajmuje na scenie politycznej jego miejsce. Od tej pory przez 24 lata wywierał główny wpływ na rządy w Koronie Polskiej. To on nie dopuścił do koronacji księcia Witolda. Koronował wbrew opozycji dziesięcioletniego Władysława III. Dbał również o swoje krakowskie biskupstwo. Dla niego zakupił od ks. cieszyńskiego Wacława Księstwo Siewierskie. Odtąd biskupom krakowskim aż do 1790 r. przysługiwał książęcy tytuł. Zbigniew Oleśnicki pamiętał także o najbiedniejszych, założył szpital w Pasztowej Woli k. Iłży. Dokonał też lokacji miast Jastrzębia i Lubienia. Kapelusz kardynalski od papieża Eugeniusza IV otrzymał 18.XII 1439 roku a od antypapieża Feliksa V dnia 12.X.1440 r. Oleśnicki mimo, że sprzyjał temu drugiemu i choć praktycznie rządził Koroną, musiał liczyć się jednak ze zdaniem króla oraz opozycji. Dlatego prawdopodobnie żadnej z tych nominacji na kardynała nie przyjął, ale też i nie odrzucił. W 1447 r. poprosił papieża Mikołaja V o potwierdzenie kardynalskiego tytułu. Czekał na nie aż dwa lata. Zmarł jako pierwszy Polak- kardynał dnia 1.IV.1455-go r. w Sandomierzu. Najsławniejszym ówczesnym zaś rycerzem z rodu Dębno był Dobiesław z Sienna stryj kardynała Zbigniewa. W latach 1393–1394 pełnił obowiązki królewskiego pokojowca i kuchmistrza. Sprowadzał dla króla broń, sukno, sprzęty. Był przede wszystkim jednak rycerzem. Wyróżnił się na turnieju rycerskim w 1404 roku. Zorganizowano go w Toruniu dla uczczenia spotkania Władysława Jagiełły z wielkim mistrzem Konradem von Jungingenem (brat Ulryka) oraz z okazji podpisania pokoju w Raciążku. Nikt z Polaków nie mógł dotrzymać pola krzyżackim rycerzom i ich gościom. Dopiero udało się to Dobiesławowi, o trzeciej w nocy zszedł niepokonany. Wzbudził podziw nie tylko dla swojego kunsztu ale zaimponował rycerskim ekwipunkiem. On też w grunwaldzkiej bitwie dowodził chorągwią nr 38 wystawioną przez ród Dębno. "Widzimy" go tam również w akcji indywidualnej. Po zabiciu Dypolda i odejściu jego grupy, Polacy będący na prawym skrzydle zauważyli, że ku nim zbliża się jakiś oddział. Nie byli pewni, czy to są Litwini czy też Krzyżacy. Niepewność ta wynikała z tego, że zarówno Litwini jak i Prusowie w chorągwiach Zakonu uzbrojeni byli w sulise (rodzaj włóczni). Dobiesław postanowił wykonać rozpoznanie walką i sam zaatakował ten oddział. Naprzeciw niego pogalopował ich dowódca jakiś znamienity rycerz, mógł być to nawet sam wielki mistrz. Sparował cios Oleśnickiego i zmusił go do odwrotu. Podczas pogoni zranił mu nawet konia. Więcej szczęścia miał Oleśnicki 26 lipca, kiedy jego chorągiew jako druga wdarła się do miasta Malborka. Gdyby on i Jakub Kobylański otrzymali wsparcie to zamek malborski zostałby zdobyty "z marszu". Następnie chorągiew Dębnów oblegała zamek i pilnowała dział, które go ostrzeliwały. Uszkodziły one fragment muru zamkowego. Krzyżacy obalili go na atakujących. Pod jego gruzami znalazł się najmłodszy brat Dobka Pietrasz (Piotr) Oleśnicki z Krzyżanowic herbu Dębno. |
Ryngraf z herbem Dębno | Życie uratowała mu zbroja a hełm z jego głowy zdjęto przy pomocy młotów kowalskich. Drugie miasto, które bracia razem zdobywali to Radzyń Chełmiński. (22.IX.) Piotr wdziera się na przedmurze zamku, gdzie zostaje ranny w nogę. Dobiesław natomiast osłaniał tarczą rycerza skutecznie rozbijającego bramę niższego zamku. Obrońcy wstrzelili w ich kierunku z rusznicy. Krzyżacy już wtedy jako jedni z pierwszych posiadali ręczną broń palną. Kula przebijając tarczę zraniła Dobiesława Oleśnickiego. W sumie i tak miał szczęście, bo wcześniej na początku wyprawy o mało co nie zginął od uderzenia pioruna. Po wojnie nadal uprawiał rycerskie rzemiosło. Zdobył m.in. nagrodę na wielkim turnieju w Budzie (1412 r). Król cenił Dobiesław nie dlatego, że wykupił go w 1409r. z niewoli za 100 grzywien (cenna wioski), bo to był jego obowiązek ale za dzielność i poświęcenie dla królestwa. Wystawienie własnej chorągwi, gdy nie zdobyły się na to rody Odrowążów, Abdanków czy Łabędzi o tym właśnie świadczy. Monarcha powierzał mu ważne urzędy. Był m.in. kasztelanem lubelskim, starostą krakowskim, wojewodą i kasztelanem sandomierskim Sprawując te urzędy, nie zapominał o swoim rodzinnym Siennie. Wybudował tam kościół i uczynił je miastem. Nabył także kilka okolicznych wsi. Ze swoimi dobrami rozstał się na zawsze dnia 13.IX.1440 roku. Do najwyższych godności w kościele polskim doszedł jego syn Jakub z Sienna(1413-1480) został Prymasem Polski. Dobiesław chociaż starszy to żył przynajmniej o rok dłużej niż brat Pietrasz. Ten ostatni uhonorowany został "zaledwie" tytułem łowczego sandomierskiego. Jednak to dzięki staraniom Piotra i Zawiszy Czerwonego (czwarty z braci Oleśnickich) ród Dębno uzyskał potwierdzenie przywileju ziemskiego. Piotr ufundował kościół (1388 r.) i przyczynił się do założenia parafii w Krzyżanowicach. Brat jego wspomniany Zawisza był dworzaninem królowej Jadwigi a potem i Jagiełły. To on na jej prośbę w 1386 r. witał litewskiego księcia. W łaźni dokładnie mu się przyjrzał. Jagiełło był postawnym mężczyzną bez fizycznych ułomności. Rozwiał niepokój Jadwigi odnośnie wyglądu przyszłego małżonka. Cztery lata później zasłużył się przy zdobywaniu Grodna podczas walk z Krzyżakami i Litwinami. Jako nagrodę król zapisał mu w Radomiu (1390 r.) na dwóch wsiach 450 grzywien. Zaliczony został też do grona rycerzy dworu królewskiego. W 1391r. otrzymał tytuł krajczego a 1403r. wojskiego sandomierskiego. Trzy miesiące przed bitwą grunwaldzką udaje się z poselstwem na Węgry. Długosz nic nie pisze o jego uczestnictwie w bitwach 1410 roku. Mógł jako wojski lubelski pełnić swoje obowiązki i podczas wyprawy pilnował porządku na terenie powiatu lubelskiego. Dwa lata późnej pisze się jako Zawisza z Sienna. Mogło ono przejściowo do niego należeć lub też skoro jego ojciec Zbigniew był właścicielem tej miejscowości więc jakąś część odziedziczył w spadku. Mimo, że król nie powierzył mu ważnych urzędów to cenił go jako dyplomatę, wielokrotnie uczestniczył w zagranicznych misjach. Zmarł w 1433 lub 1434 roku mając tytuł podsędka ziemskiego sandomierskiego. Na polach Grunwaldu obecny był natomiast syn(?) Zawiszy Czerwonego Zbigniew Czajka herbu Dębno z Nowego Dworu(ob. Jawor Solecki). W czasie bitwy strzegł Władysława Jagiełłę. Nosił królewską włócznię. Był początkującym rycerzem i dlatego obawa o splamienie honoru mogła spowodować, że nie włączy się do pojedynku Jagiełły z Dypoldem von Köckeritz. Po wojnie prowadził interesy wspólnie z bratem Mikołajem, kupili m.in Jedlińsk. W 1441 r. występuje jako pisarz ziemi sandomierskiej. Wziął udział w wojnie trzynastoletniej. Odbył w 1457 r. przy boku króla Kazimierza Jagiellończyka, tryumfalny wjazd do Gdańska. Prawdopodobnie był także świadkiem objęcia w posiadanie Malborka. Za otwarcie jego bram oraz bram Iławy i Tczewa król zapłacił 190 tyś. złotych węgierskich. Od tych węgierskich dukatów pochodzi nazwa naszej waluty. O takiej "górze czystego złota" (700 kg) Zbigniew Czajka mógł tylko pomarzyć. Zginął w 1458 roku. Bogatszym i bardziej od niego utytułowanym rycerzem był Mszczuj II Dunin ze Skrzynna h. Łabędź zwany także Mściwojem. Jemu można przypisać zwycięską walkę z wielkim mistrzem krzyżackim Ulrykiem von Jungingen. Mszczuj już wtedy cieszył się dużym uznaniem. Dlatego też 15-go lipca, w ostatnim ataku naszych wojsk, szarżował przed 3 chorągwią - nadworną. Naprzeciwko nich galopował prowadząc 16 chorągwi wielki mistrz Ulryk von Jungingen. Powinien być zauważony przez naszych rycerzy, bo tylko przy nim były sztandary z czarno-złotymi krzyżami (duża chorągiew i proporzec). Już na początku starcia większość ich dowódców zrzucono z koni. Ulryk otrzymał dwa ciosy, w głowę i pierś. Jeden mógł pochodzić od Dunina a drugi od jego giermka Jurgi. Ten ostatni podarował swemu panu złoty pektorał z relikwiami. Zerwał go z piersi wielkiego mistrza. Następnie Mszczuj wręczył pektorał królowi. Jurga wskazał też zwłoki mistrza. Jeśli Dunin miał świadomość, że z jego ręki poległ krzyżacki wódz, to nie mógł się z tym zdradzić, bo inaczej naraziłby się na gniew papieża i zemstę Zakonu. Nic takiego nie miało jednak miejsca w przeciwieństwie do chorążego ziemi chełmińskiej Nikisza (Mikołaja), którego obwiniono o grunwaldzką klęskę i mimo danej królowi obietnicy ścięto. Dunin przez wiele lat uprawiał rycerskie rzemiosło. W 1412 r. wyróżnił się na turnieju rycerskim. Zorganizowano go w Budzie z okazji zjazdu monarchów Europy Środkowej. Należał do kilkunastoosobowego zespołu rycerzy turniejowych króla Jagiełły. Rok 1428 spędził na Litwie u Witolda. Poświadczył darowiznę wielkiego księcia dla żony Julianny. Wziął udział w jego wyprawie na bardzo bogaty Nowogród. Do walki nie doszło, książę zadowolił się kontrybucją. Mszczuj został godnie wynagrodzony, otrzymał wioskę Zimno k. Włodzimierza Wołyńskiego. Pod koniec swojego życia był posiadaczem kilkunastu miejscowości m.in. Gielniowa, Skrzyńska, Brzezinek, Gałek, Lipna, Wywozu, Rozwad. Miał ponadto zamek w Damujowicach (Wyganowie), gdzie wybudował kościół. "Perłą w jego koronie" było jednak warte kilka tysięcy grzywien starostwo opoczyńskie. Wszystkie swoje włości opuścił na zawsze 1446 roku. Żył jeszcze wtedy towarzysz jego rycerskich zmagań Mikołaj Powała z Taczowa herbu Ogończyk (Powała). Razem walczyli w bitwie grunwaldzkiej jako tzw. rycerze przedchorągwialni (doborowi). Obaj wyróżnili się w zwycięskim starciu pod Koronowem (10.X.1410 r.). Dobrze wypadli na turnieju w stolicy Węgier. Byli rycerzami turniejowymi króla Władysława Jagiełły. Dowodził nimi Mikołaj Powała. Uchodził on za człowieka nie tylko silnego fizycznie, ale i inteligentnego Do legendy przeszedł jego pątlik (opaska na głowę) z pereł. W bitwie k. Koronowa Powała został ranny i na dodatek stracił także tę opaskę. Był to okres, kiedy Krzyżacy przeszli do kontrofensywy. Usiłowali odbić zamek w Tucholi. Polscy obrońcy spodziewali się odsieczy. Oblegający zastosowali fortel. Słynny pętlik założyli na głowę Nawirowi z Dobrzynia a ten udawał, jakoby wziętego do niewoli Mikołaja Powałę. Miał to być dowód, że idące z odsieczą wojska polskie zostały pobite pod Koronowem. Zamek poddano. Na tym historia pątlika jeszcze się nie kończy. Następnego roku podczas rozmów pokojowych w Złotorii na żądanie jednego z rycerzy zakonnych zwołano sąd rycerski. Krzyżak ten twierdził, że wziął Powałę do niewoli i na dane mu słowo rycerskie wypuścił. Nasz rycerz miał je złamać, bo nie stawił się w umówionym miejscu i czasie. Mikołaj utrzymywał, że było akurat odwrotnie. Na dowód prawdziwości swoich słów zakonny rycerz wyciągnął znany wszystkim pątlik. Z drugiej strony riposta była natychmiastowa: "tylko nicponie i łobuzy zamiast walczyć zajmują się grabieżą". Nawet swoi Krzyżaka nie żałowali, wcześniej radzili mu, aby "siedział cicho". Powała dobrze władał nie tylko mieczem, ale też i językiem. Swoje zdolności wykorzystywał w sprawach rodzinnych, majątkowych (przed sądem w Radomiu), dyplomatycznych. Powierzono mu nawet delikatną misję do cesarza Zygmunta Luksemburczyka. Chodziło o doprowadzenie do zawarcia małżeństw między synami Jagiełły a cesarskimi wnuczkami. O jego kwalifikacjach wojskowych też nie zapomniano. W 1444 r. został dowódcą wojsk Mazowsza. Miał je obronić przed atakiem Litwinów. Dzięki mediacji Korony obyło się bez przelewu krwi, zawarto pokój. Mikołaj Powała posiadał włości zarówno na Mazowszu, jak i w woj. sandomierskim. Do niego należały wsie: Taczów, Wola Taczowska, Klwatka Szlachecka, Grzybów, Zwola, część Łękawicy, Trzebienia, Woli Magnuszewskiej oraz miasto Magnuszew. Był najpierw stolnikiem a potem podkomorzym sandomierskim. Zmarł w 1451r. Razem z nim na polach Grunwaldu walczył Przybysław Dzik z Kadłuba herbu Doliwa. On także zasłużył się pod Koronowem. W 1424 r. został starostą radomskim. Cztery lata później wyprawił się z ks. Witoldem na Nowogród. Należał do tych nielicznych, których wtedy książę sowicie wynagrodził. Litwę odwiedził jeszcze 1432-go roku wraz ze Zbigniewem Oleśnickim. Mieli oni doprowadzić do objęcia tronu wielkiego księcia litewskiego przez brata Witolda Zygmunta Kiejstutowicza. Musieli także zdetronizować posadowionego na tym tronie brata królewskiego Świdrygiełłę. Dzik w 1436 r. został kasztelanem żarnowieckim. Był właścicielem Kadłuba, Woli Kadłubskiej, Guzowa, Woli Guzowskiej, Bystrzycy. Sądził się także w Radomiu (1419 r.) o Błotnicę, ale nie wiadomo z jakim skutkiem. Zmarł przed 1458 rokiem. W bitwie pod Koronowem również dzielnie walczył Jan Kanimir herbu Zgraja. Wcześniej po obsadzeniu przez nasze wojska Sztumu był jednym z jego dowódców. Krzyżacy postanowili odbić zamek. Oblegali go ponad 6 tygodni. Udało im się wysadzić wieżę i w ten sposób pozbawili obrońców żywności oraz amunicji. Nie mając nadziei na odsiecz Kanimir w eskorcie Krzyżaków udał się do króla, ażeby uzyskać zgodę na kapitulację. Odbyła się ona na warunkach honorowych, obrońcy z bronią opuścili Sztum. Uczestniczył też w zaborze pieniędzy (10 tyś. dukatów) przeznaczonych dla wojsk najemnych broniących Malborka. Po skończonych walkach wrócił zapewne do rodzinnego Tuchowicza k. Łukowa. W 1422 roku pojął za żonę Jadwigę z Mazowszan i tu też zamieszkał. W pobliżu założył folwark rycerski zwany Wolą Kanimirową. Dzisiaj to część Żakowic (dzielnica Radomia), później i one do niego należały. Po śmierci żony już jako podkomorzy chełmski ślubował w 1444 r. Elżbiecie z Leżenic. Była ona córką wojewody warszawskiego Jana Głowacza z Leżenic herbu Nałęcz. Wojewoda został prawdopodobnie zabity w 1436 roku. Niektóre źródła podają, że zmarł przed 1448r. Można więc przyjąć, że był on obecny pod Grunwaldem wśród rycerzy księcia mazowieckiego Janusza. Włości jakie pozostawił Jan Głowacz na ziemi radomskiej to: Głowaczów, Leżenice, Paprotnia, Studzianki. Towarzyszem broni Kanimira był Krystyn Magiero herbu Rawicz piszący się z Gowarczowa lub Boguszkowa. W latach 1414–1415 nosił tytuł krajczego królewskiego. Otrzymał od króla prawo magdeburskie (1430r) dla wsi Gowarczowa z pozwoleniem zamiany jej na miasto. Przez 17 lat od 1431r piastował godność podczaszego sandomierskiego. Znacznie hojniej, bo starostwami lubelskim i sądeckim król wynagrodził Mikołaja Zaklikę herbu Syrokomla z Korzkwi. Dowodził on pod Grunwaldem chorągwią rodową nr 47. Syrokomla, której był właścicielem to obecny Janowiec. W 1422r wybudował Zaklika most w Mszadli, aby usprawnić komunikację między Radomiem a Lublinem miastami leżącymi na szlaku handlowy prowadzącym z Rusi do Wielkopolski i na Śląsk. Można wymienić także jeszcze trzy osoby związane z regionem jako uczestników wojny w 1410r. chociaż brak na to historycznych dokumentów. Krystyn (Klemens) z Mokrska h. Jelita, kasztelan radomski 1388 r.–1419 r, czyli w czasie Grunwaldu odpowiedzialny za zebranie i doprowadzenie na miejsce koncentracji pospolitego ruszenia z terenu kasztelani radomskiej. Gotard z Gutowa h. Półkozic, posiadacz (albo współposiadacz) wójtostwa radomskiego. Wójt zobowiązany był stawić się do służby wojskowej wraz z łucznikiem i jednym wojem w szyszaku. Być może był też ktoś z rodziny Kunatów, którzy sprawowali urząd (dziedziczny) wójta w Radomiu. Jan z Bidzin i Kaszowa h. Janina w tamtych czasach chorąży sandomierski, zapewne to on dzierżył sztandar chorągwi ziemi sandomierskiej oznaczonej nr 6. Osoba prawdopodobnie nieobecna pod Grunwaldem ale która wniosła niemały wkład w nasze zwycięstwo to mianowany w 1409r. starostą radomskim Dobrogost Czarny z Odrzywołu herbu Nałęcz. Otrzymał polecenie wykonania mostu pontonowego. Był on budowany w Kozienicach przez cieśli i szkutników pod nadzorem mistrza Jarosława. Składał się z ok. 200 szkut (łodzi). Po złożeniu miał około 500 m. długości. Został wykonany prawdopodobnie w/g wzoru zamieszczonego w dziele o technice wojskowej Bellifortis z 1405 r zredagowanym przez "bawarskiego da Vinci" Konrada Kyesera. Następnie w elementach został w czerwcu spławiony pod Czerwińsk i w pół dnia zmontowany. Myślę, że wcześniej połączono po kilka szkut razem. W ciągu trzech dni przeprawiło się po nim przez Wisłę około 20 tyś. jeźdźców, kilka tysięcy pieszych i tyleż wozów czterokonnych, kilkaset dział i machin. Most ponoć ani drgnął. Uznany został za wybitne dzieło sztuki inżynierskiej. Tak duże i w tak krótkim czasie mosty pontonowe stawiano dopiero podczas I wojny światowej. W istnienie jego nie mógł uwierzyć wielki mistrz Ulryk von Jungingen. O moście dowiedział się od Dobiesława Skoraczewskiego, Polaka w służbie króla Węgier. W rozmowie z nim stwierdził:, że jest to "wierutne kłamstwo". Powiedział też, że wielu ludzi Jagiełły utonęło w Wiśle a inni kręcą się usiłując przejść ją wpław. Most ten umożliwił szybką koncentrację wojsk Wielkopolski, Małopolski, Rusi, Mazowsza, Litwy, co w dużym stopniu zadecydowało o klęsce Krzyżaków. Następnie został on zdemontowany i spławiony do Płocka. Pod koniec września przemieszczono go do Przepustu koło Nieszawy. Tym razem z montażem nie poszło już tak gładko. Król na przeprawę musiał czekać pięć dni. Stało się to pewnie z powodu gorszych warunków terenowych, atmosferycznych oraz mniejszej liczby cieśli. Mimo to Dobrogost w nagrodę otrzymał tytuł łożniczego królewskiego i pewnie jakąś gratyfikację pieniężną, bo w rodzinnej miejscowości wybudował kościół (1413r.).W następnych latach też cieszył się przychylnością Władysława Jagiełły. Dostał od niego pozwolenie na założenie miasta (1418 r.). Lokowane było na prawie niemiecki i nosiło nazwę Wysokin, obecnie Odrzywół. Oprócz walki zbrojnej Polska prowadziła wojnę dyplomatyczną, która zmniejszyła napływ ochotników do wojsk krzyżackich oraz częściowo wprowadziła w błąd dostojników zakonnych co do naszych planów militarnych. Uczestniczyło w niej kilku dyplomatów z regionu radomskiego. Jeden z nich to Dunin ze Skrzynna herbu Łabędź. Niektórzy genealodzy uważają, że nosił imię Dominik i był synem Andrzeja ze Skrzynna, a jako pierwszy z Łabędzi nazwał się Dunin. Miał możnego protektora, marszałka królestwa Zbigniewa z Brzezia, powinowatego matki. Dnia 15.II.1410 roku wraz z czterema innymi posłami reprezentował Polskę przed sądem rozjemczym w Pradze. Orszak towarzyszący poselstwu liczył 600 koni miał okazać wobec Czechów bogactwo i potęgę państw unii oraz zachęcić ich do zaciągania się w nasze a nie krzyżackie szeregi. Orzeczenie sądu odczytywane było po niemiecku a nie w języku łacińskim powszechnie używanym w ówczesnej dyplomacji. W nim: król Czech Wacław IV Luksemburczyk sobie przyznał tymczasowo Ziemię Dobrzyńską, Polacy mogą wybierać monarchę tylko z Zachodu, Żmudź przynależna Zakonowi. Podczas ogłaszania tego niekorzystnego wyroku polscy posłowie zaczęli opuszczać salę tłumacząc, że nie znają niemieckiego. Nie była to prawda, bo Dunin niejednokrotnie służył Jagielle jako tłumacz tego języka. Wacław chcąc ratować sytuację, zaproponował odczytanie postanowienia sądu w języku czeskim. Nasi posłowie nie wyrazili zgody mówiąc "słowa takie same jak polskie, ale co innego znaczą". Myślę, że Król Jagiełło był zadowolony z postawy swoich dyplomatów a szczególnie Dunina ze Skrzynna. To on po rezygnacji Mikołaja Trąby w 1412 roku został podkanclerzym Królestwa. Zmarł w 1418r. W walce z Zakonem Krzyżackim z regionu radomskiego uczestniczyło kilkaset osób ale tylko nielicznych znamy z imienia i miejsca urodzenia bądź zamieszkania.
|